BYTOM – TEN BRZYDKI (CZ. II)
Dziwne, bo wygląda na to, że chcę się teraz wyżyć na mieście, które dopiero co chwaliłem. Gdzie konsekwencja, ktoś powie. Właśnie o nią mi chodzi. Gdybym poprzestał na pokazaniu go z perspektywy barwnego folderu to byłaby w tym zaledwie połowa prawdy. Przychodzi pora na drugą, która całość obrazu dopełni. Dlaczego właśnie Bytom? Ktoś, kto w nim był odpowiedź zna. Po prostu, jak nigdzie indziej, niepospolite piękno sąsiaduje tu z brzydotą w wyjątkowo ekstremalnej dawce.
Tylko co to właściwie znaczy brzydota. Jako kategoria estetyczna od dawna w sztuce już nie występuje. Podobnie jak piękno. Nie ma w takim razie sensu stwierdzenie, że jest przeciwieństwem piękna, bo i ono straciło przywilej wartościowania. Pozostaje rozumienie potoczne i takie będzie nam towarzyszyć. A może trzeba zmienić tok myślenia i zwyczajnie zapytać, czy Bytom jest zaniedbany. Już to zrobiono w ankiecie sprzed kilku lat. Internauci stwierdzili, że gorzej wygląda w Polsce jedynie Łódź.
Po ostatnim pobycie w Bytomiu (warto przypomnieć – starszym od Krakowa o trzy lata) mam wrażenie, że może się on czuć niechlubnym zwycięzcą rankingu. Pomijam fakt, że przebudzona wreszcie Łódź ostatnio ma się czym chwalić. Rzecz w tym, że centra miast traktowane są, co zrozumiałe, jako ich wizytówka. Cieszą wzrok z pieczołowitością odrestaurowane kamienice, nowe budynki lśniące od chromowanych wykończeń i tafli szkła. Wszystko sprawia wrażenie zamkniętej i z reguły eleganckiej całości.
Właśnie – eleganckiej całości. Szkopuł w tym, że w Bytomiu troskliwie odnowiona secesja, detale świadczące o wielkim kunszcie budowniczych sąsiadują z zapuszczeniem, bałaganem i zwykłym brudem. Fragmenty pokazane na obu fotografiach znajdują się tuż obok. Czy jest jeszcze jakieś miasto w Polsce powyżej stu pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców, w którym, w ścisłym centrum, można kręcić wśród gruzów filmy wojenne, a po chwili pić cappuccino w kawiarni Starbucks.
O czym to świadczy? Rację mają ci, którzy opowiadają, że Bytom to miasto w ruinie, z krajobrazami jak po wojnie i od razu – gwoli prawdy – dodają, że równocześnie osobliwie piękne. Skąd ten niecodzienny stan rzeczy? Trzeba sobie jasno powiedzieć, że są miasta pechowe i Bytom do nich należy. Najpierw wydostano spod ziemi wszystko, co się dało: ołów, srebro, cynk, na końcu węgiel. Towarzyszył temu rozwój przemysłu ciężkiego. Pamiątką po tych wydarzeniach są wyniszczające szkody górnicze, zapadliska i budynki wciąż pokryte grubą warstwą czarnego, tłustego pyłu. Jakby tego wszystkiego było mało, wkraczająca w styczniu 1945 roku Armia Czerwona nie miała żadnej litości i dla niemieckich mieszkańców, i dla miasta, bezsensownie wyburzając całe ulice.
Może poratowałby bogaty filantrop. Dowiedziałem się niedawno, że u progu każdej wiosny anonimowy ofiarodawca przekazuje, poprzez swojego adwokata, niemieckiemu miastu Görlitz pół miliona euro na renowację zabytków. Setka takich mecenasów i Bytom na powrót zajaśnieje blaskiem. Gdzie ich szukać?
Zrobiło się przygnębiająco? W takim razie, dla odzyskania równowagi zobacz:
O brzydocie pisałem tu:
- 26.10.2016
- komentarze 4
- 0
- Bytom