DWA ELEMENTARZE. KTÓRY WOLISZ?
Niepozorna książka formatu zeszytowego. Jeden z moich ostatnich nabytków antykwarycznych. Na okładce koloru wypłowiałej zieleni tytuł: „Elementarz dla I klasy szkół powszechnych miejskich”. Wydanie z 1938 roku. Na żadnej ze stu czterdziestu czterech stron nie uświadczysz koloru. Tylko czerń druku i sepia kartek, niegdyś zapewne śnieżnobiałych. Obok elementarz drugi, a właściwie cały czteroczęściowy zestaw. Lakierowane duże okładki, feeria barw, rysunki, reprodukcje, fotografie. Czym współczesna poligraficzna chata bogata. Łącznie trzysta osiemdziesiąt stron ciężkiej harówy, a do tego jeszcze cztery zeszyty ćwiczeń. Ty też się cieszysz, że już umiesz czytać, pisać i z podstawowymi działaniami radzisz sobie jako tako?
Zobaczmy, kto się miał lepiej. Czy sześciolatek, który w tym roku obchodzi osiemdziesiąte czwarte urodziny, czy dzisiejszy pierwszoklasista, któremu taki wiek stuknie w 2094 roku.
Jak przystało na elementarz – trzeba od początku. Czyli od „a”? Skądże! Daleko do tego.
Oba wydawnictwa rozpoczynają się od serii rysunków. Czegóż to nie ma we współczesnym. Budynek mieszkalny i hala sportowa w przekroju, boiska, plac zabaw, skwery, park, ulica, przechodnie, ścieżki rowerowe, samochody. Wszystko sterylne jak w laboratorium. Mocno przykuwające wzrok. A w przedwojennym? Spokój poranka. Mama czesze córkę, synek myje zęby. W końcu, zanim się wyjdzie z domu trzeba zrobić kilka rzeczy (za chwilę do tego jeszcze powrócę). Na dole strony, łatwa do kolorowania lub odrysowania grafika.
Potem do klas. A te, nie ma co ukrywać, różnią się zasadniczo. Ciekaw jestem, czy są jeszcze gdzieś w szkole dawne drewniane, dwuosobowe ławki.
Co po lekcjach? O dziwo, już osiemdziesiąt lat temu należało uważać na samochody.
Za to w czasie wolnym można było do woli czyścić buty, prać skarpety i doglądać obiadu. Dzisiaj, jak widać, same nudy.
Nieuchronnie nadchodzi pora na konkretną naukę. A ta zaczyna się od absolutnie historycznego wydarzenia w życiu każdego – poznania pierwszej litery. Dawniej było nią „m” jak „mama”, teraz „a” jak „album”. Wolę zaczynać od „m”. Rysunek też mi się bardziej podoba.
Potem czas na „o”, a w dzisiejszym wydaniu na „l”. Chwilę później dochodzi do zgodnego spotykania lali z 1938 z lalką z 2015.
A gdzie tata? Przed wojną poważny, w płaszczu, z parasolem i teczką znalazł się na stronie piętnastej. Dziś rozmarzonym wzrokiem spogląda dopiero z trzydziestej szóstej. Wygląda jak syn tamtego.
No i zaczyna się koszmar, czyli liczenie. W XXI wieku dziecko dostaje konkretne pytanie: „Ile zapłaciła?”, a w pierwszej połowie XX przyszło mu sumować koty i buty. Z tym sobie szybko poradziłem. Za to nie potrafię policzyć, ile zapłaciła mama za irysy. Mam nadzieję, że nie zadano tego pytania poważnie, ale i tak czekam na wyrazy solidarności.
Od razu też dodam – nie wiem też, ile to dwa jaja i jaje (sic!). Ale w ten właśnie sposób dotarliśmy do jedzenia (zwróć uwagę na strony – przed wojną jedzono wcześniej). W dzisiejszym domu przy stole zbiera się podobno cała rodzina, kiedyś siedział Olek z Julą i jadł jajko. Jula nie jadła, bo opowiadała mu bajki, które lubił. Ile Jula pociągnęła na samym „bajaniu” – nie podano.
Mamy też do czynienia z pokazaniem subtelnej różnicy między windowsami współczesnymi a tymi z trzydziestego ósmego.
W ramach aktywnego wypoczynku mama „myje bo sobota”, a „tato nosi synka”. Na obrazku nowego elementarza widać tylko tatę jadącego z synem na rowerach. Mama najwyraźniej nadal myje.
Prezentacja dwóch domów wypada na korzyść nowego. Podoba mi się towarzyszący tekst. Przywraca trochę już zapomniany termin „ognisko domowe” z wielopokoleniową rodziną – bezpieczne miejsce skupiające najbliższych.
Środki podróżowania? Przed wojną pochwalono się samolotem, teraz statkiem kosmicznym.
Stary elementarz po raz pierwszy pokazuje drukowane litery dopiero na stronie czterdziestej szóstej. W nowym, od samego początku, a kaligrafię zepchnięto wyłącznie do małego prostokąta. Pewnie dlatego styl pisma odręcznego wielu Polaków jest tak brzydki.
Przedwojenne Boże Narodzenie obejmowało w podręczniku istotę tych świąt. Współczesny elementarz skupia się na kupowaniu prezentów.
Dziś na święta dwoje dzieci piecze pierniki z cynamonem, wtedy pierniki piekła mama, a Jula wierciła (sic!) mak. Wiadomo, przedwojenne wiertła uwierciły wszystko. Nawet twardy mak. „Zuch Jula.”
Dzisiejszy Piotrek wstaje z łóżka i od razu je kanapki. Olek, zanim wypił mleko, najpierw umył się, ubrał i pomodlił. Dla obu pora pobudki ta sama – siódma rano.
Wygląda na to, że dzisiaj zupełnie zapomniano o łyżwach, a dawniej był to jedyny sport zimowy.
Autorzy współczesnego elementarza starannie ukrywają jakiekolwiek odniesienia religijne. Jak przystało na wiek „oświecony” dominuje racjonalizm szkiełka i oka.
W święta Wielkanocne przekonują – najważniejsze jest „dobre słowo”. A poza nimi już nie?
Za to w obu książkach niemało tematów patriotycznych, choć akcenty nie zawsze się pokrywają.
W poprzednim podręczniku Polska jest bardziej „samodzielna”.
Wreszcie następuje cud niepojęty. Mały człowiek umie pisać i czytać. Zna cały alfabet. W tym miejscu we wszystkich elementarzach zawsze powinny grać fanfary.
Dzisiejszy pierwszoklasista jest „szybszy” o siedemnaście stron.
Pora spać. Dobranoc na dwa sposoby.
Zmiany są, jak widać, ogromne. Naturalnie, nie mogło być inaczej. Oba podręczniki dzielą trzy pokolenia, wojna światowa, zmiany obyczajowe, pędząca rewolucja techniczna, za którą często nie nadążają nawet młodzi ludzie. Pośpiech, nadmiar atakujących bodźców, szum informacyjny – na to wszystko przygotowuje najmłodszych nowy elementarz. Zastanawiam się, czy sam nie dostarcza zbyt wielu bodźców i szumu, skoro potrzebuje (wliczając ćwiczenia) sporo ponad pięćset stron!
A stary? Porządkuje świat wokół kilku ważnych, podstawowych spraw. Udaje mu się to zrealizować na stu czterdziestu kilku stronach. Elementarzowe znaki czasów?
Jak odbierasz obie książki?
Zapraszam również do moich wspomnień z pierwszej klasy:
A pamiętasz, dzięki komu przestałeś być analfabetą?
Dziękuję Dyrekcji oraz Pani bibliotekarce ze Szkoły Podstawowej nr 13 w Siemianowicach Śląskich za pomoc w przygotowaniu wpisu.
(Wszystkie fotografie po kliknięciu powiększają się. Zachęcam wtedy do lektury obu elementarzy.)
- 1.09.2016
- komentarzy 12
- 0
- czytanie książek, elementarz