KORONAWIRUS. NA PEWNO FORMA POPRAWNA?
W pełni zgadzam się ze Szczepanem Twardochem, który twierdzi, że w trosce o zdrowie psychiczne z nadzwyczajną oszczędnością dozuje wiadomości o szerzącej się epidemii. W moim przypadku ten narzucony sobie rygor działa na tyle skutecznie, że – zdałem sobie z tego sprawę niedawno – bardzo rzadko wypowiadam słowo koronawirus. Zawsze jednak mam w tym momencie poczucie dziwnego językowego dyskomfortu. Postanowiłem sprawdzić, czy intuicja nie zwodzi mnie na manowce.
Forma koronawirus zadomowiła się w polszczyźnie na dobre i w tej chwili nawet gromkie językoznawców nawoływania w sprawie zmiany stanu rzeczy nie odniosłyby żadnego skutku. Podobnie przecież było z nazwą miasta Wuhan, której jakimś tajemnym odgórnym porozumieniem, wbrew regułom postanowiono nie odmieniać. Tymczasem dotyczy jej odmiana identyczna, jak np. słowa Pekin, czyli: Wuhan, Wuhanu, Wuhanowi, Wuhan, Wuhanem, Wuhanie.
A koronawirus? Z odmianą nie ma żadnych problemów, w dodatku w bierniku możliwe są dwa warianty: (kogo? co?) koronawirusa albo koronawirus. Pierwszy z nich jest bardziej potoczny i pospolity; lepiej z pewnością zabrzmi: kuzynka ma koronawirus, u sąsiada wykryto koronawirus, cierpienie wywołane przez koronawirus.
Oprócz tej formy teoretycznie możliwe byłyby jeszcze dwie: wirus korona i koronowirus. Która w takim razie z trzech propozycji jest językowo najwłaściwsza?
Wirus korona w zasadzie trudno zaliczyć do wyrażeń egzotycznych, przecież mamy już podobnie budowane: wywiad rzeka, słowo klucz. Wydaje się więc, że ten zapis nie będzie błędem; korona definiuje, o jaki typ zarazy chodzi i jako człon określający prawidłowo stoi za, a nie przed członem określanym. W takiej sytuacji odmianie podlegają oba elementy: wirus korona, wirusa korony, wirusowi koronie, wirusa koronę, wirusem koroną, wirusie koronie. Podsumowując, byłoby poprawnie, tylko co z tego, skoro nikt tego wariantu nie używa.
Podobnie koronowirus powinien być formą dopuszczalną. Nie dość, że wymawia się łatwo, to jeszcze w języku polskim ma bliskich towarzyszy, choćby koronografię i koronograf. Zdziwił mnie podział głosów w tej kwestii.
Oto Maciej Malinowski z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie twierdzi: „Nie mam wątpliwości, że powinno się (nawet w starannej polszczyźnie) dopuścić do użytku wariant koronowirus (z trzema -o) jako oboczność koronawirusa.”
Z kolei Katarzyna Kłosińska z Uniwersytetu Warszawskiego wątpliwości, tyle że biegunowo odmiennych, również nie ma: „Poprawna jest nazwa koronawirus – wywodzi się ona od łacińskiego słowa corona (pol. korona), dlatego występuje w niej [a], nie [o]. Błędna forma koronowirus (z [o]) powstała w wyniku tzw. asymilacji (upodobnienia) głosek – po dwóch sylabach zawierających [o] łatwiej wymówić [o] niż [a].”
No dobrze, ale przecież koronawirus to wyraz złożony, na który składają się dwa rzeczowniki (korona i wirus). Ich znaczenia nie są równorzędne – mamy człon określany i człon określający. A takim wyrażeniom towarzyszy zawsze w języku polskim pisownia rozdzielna, jak w przytaczanych już wyrażeniach: wywiad rzeka, słowo klucz.
I bądź tu mądry. Obawiam się, że mamy do czynienia z nie tak znów rzadkim, trudnym do jednoznacznego rozstrzygnięcia, zjawiskiem w języku, kiedy trudno ostatecznie wyrokować. Prześledziłem jak wygląda zapis w innych językach. Dominują dwie formy: koronavirus (fin., czes., słowac., węg., ros. коронавирус) albo coronavirus (niem., hol., fr., hiszp., szw., wł.).
Pewne jest jedno. Wszystkie mają swoje źródło w łacinie, gdzie corona oznacza wieniec, a virus jad, truciznę.
- 16.04.2020
- Brak komentarzy
- 1
- polszczyzna