MAKROFOTOGRAFIA NA POLNEJ ŚCIEŻCE, BLISKO DOMU.
Zatrzymać się. Zbliżyć wzrok. Zobaczyć. Wtedy okazuje się, że otoczeni jesteśmy światami, z których istnienia nie zawsze zdajemy sobie sprawę. A odkryć je tak łatwo. Jesienny dzień był pochmurny, z przebłyskami słońca. Wyszedłem na spacer wśród pól, których jeszcze trochę wokół mojego domu pozostało. Trzeba korzystać, wkrótce i one znikną przykryte ciasno upakowanymi segmentami strzeżonych osiedli. W torbie aparat z ulubionym zestawem do zbliżeń. Pora na odkrywanie nowych światów, a makrofotografia nadaje się do tego, jak mało co.
Rzadko, zbyt rzadko, zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy otoczeni całymi kosmosami; z braku chęci albo w pośpiechu zwyczajnie ich nie zauważamy. Dobrze, jeśli towarzyszy nam choćby tęsknota za odkrywaniem cudów stworzenia.
Zachwyt, gdy oglądamy świat z bliska każe myśleć, że gdzieś, na granicy możliwości naszego wzroku toczy się życie. I że zaludniający ten świat mieszkańcy otoczeni są niezwykłym i najczęściej nieznanym nam pięknem kolorów i kształtów. William Blake, poeta i malarz doby romantyzmu, pisał w wierszu „Wróżby niewinności” o tajemniczej więzi łączącej makrokosmos z mikrokosmosem:
Zobaczyć świat w ziarenku piasku,
Niebiosa w jednym kwiecie z lasu,
W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar,
W godzinie – nieskończoność czasu.
Ten świat w ziarenku piasku może być równie dobrze, jak to u Czesława Miłosza, ziarnkiem maku:
Na ziarnku maku stoi mały dom,
Pieski szczekają na księżyc makowy,
I jeszcze nigdy tym makowym psom,
Że jest świat większy nie przyszło do głowy.
„Przypowieść o maku”
Po zbliżeniu obiektywu do na pozór banalnych, „opatrzonych” liści, gałązek, kwiatów nagle okazuje się, że jesteśmy otoczeni niebywałą różnorodnością niepowtarzalnych kształtów, barw i form. Bogactwo treści tkwi w szczegółach, których z trudem albo wręcz nie jesteśmy w stanie dostrzec gołym okiem.
Świat, który obserwujemy wydaje się jednakowo wyraźny. To nasze oczy nieustannie korygują ostrość widzenia, gdy przenosimy wzrok z jednego obiektu na drugi. W fotografii dzieje się całkiem inaczej, ponieważ mamy do czynienia z głębią ostrości. Ale właśnie to „ograniczenie” pozwala wydobyć elementy, których w natłoku nie jesteśmy w stanie zauważyć.
Makrofotografia jest niczym podróż, dzięki której odkrywamy co chwila coś nowego i nieoczekiwanego. Wystarczy tylko przyjrzeć się rzeczom dookoła, by znaleźć nieprzebrane wprost bogactwo inspiracji. Zwyczajne obiekty nabierają abstrakcyjnego, wręcz magicznego wymiaru. Nie ma dla niej złej pory roku, czy pogody. Tylko wiatr i brak światła może w tej przygodzie przeszkodzić.
Elżbieta Dzikowska powtarza: zanim ruszysz do Tajlandii, zobacz Polskę. Dodałbym: a w niej wpierw to, co najbliższym sąsiedztwie.
Polna droga położona kilometr od domu udowodniła rzecz w zasadzie banalną – że piękne może być to, co małe i to, co całkiem blisko.
Lubię takie fotograficzne wprawki, ćwiczenia, choć akurat makrofotografia w warunkach pozastudyjnych, w plenerze wymaga cierpliwości. Z drugiej strony, pogoda i ograniczenia sprzętu, jakie sobie narzuciłem dały tym większe pole do popisu dla wyobraźni. Frajda z zachwytu, kiedy obserwuje się świat z bliska, rekompensuje wszystko. Nawet cierpliwe wyczekiwanie na uspokojenie wiatru i błysk słońca.
Wszystkie fotografie wykonałem obiektywem Canon 50/1,8 i pierścieniem pośrednim 25 mm.
- 5.11.2020
- Brak komentarzy
- 1
- fotografia, fotografia kwiatów