NAJDŁUŻSZE POLSKIE SŁOWO? NIE, NAPRAWDĘ NIE TO
Zna je każdy Polak. Obok chrząszcza brzmiącego w trzcinie w Szczebrzeszynie (czy ktoś pamięta, że to z wiersza Jana Brzechwy?), katujemy tym słowem z mściwą satysfakcją każdego obcokrajowca, o ile nam samym uda się je poprawnie wymówić. Sęk w tym, że najdłuższe polskie słowo to wcale nie konstantynopolitańczykowianeczka. Dlaczego? Po prostu, w języku polskim taka forma nie istnieje, a młoda mieszkanka Konstantynopola, dzisiejszego Stambułu, nazywa się poprawnie – konstantynopolitaneczka.
Szkoda, bowiem z całych 32 liter zrobiły się jedynie 23. Zostawmy w takim razie ten swoisty neologizm – żart językowy i szukajmy dalej. Skoro jednak padła nazwa miasta Szczebrzeszyn, pozostańmy przy nim jeszcze chwilę. Okazuje się bowiem, że najdłuższa nazwa miejscowości w Polsce to położona akurat nieopodal Szczebrzeszyna wieś Przedmieście Szczebrzeszyńskie w województwie lubelskim, na północny zachód od Zamościa. Liczy 29 liter bez spacji. Przy okazji, najkrótszą, bo dwuliterową nazwę ma wieś Oś w województwie opolskim.
Wróćmy jednak do tematu, czyli pomysłu, jakie może być najdłuższe polskie słowo. No i znów niezbędna dygresja. Szukamy słowa pisanego, nie mówionego, a to spora różnica. W wielu teleturniejach słyszałem nie raz pytanie o ilość zgłosek i liter w podanym wyrazie i często było to dla odpowiadającego pytanie ostatnie.
Najkrótsza podpowiedź brzmi: głoski słyszymy i wymawiamy, a litery widzimy i zapisujemy. Przykład? Chrząszcz – widać 9 liter, a słychać 5 głosek: ch – rz – ą – sz – cz. Albo Szczebrzeszyn – widać 13 liter, głosek słychać jedynie 9: sz – cz – e – b – rz – e – sz – y – n.
No to szukajmy. Na początek miasto, w którym mieszkam – Siemianowice Śląskie. Jego mieszkaniec to siemianowiczanin. Na początek więc niezłe 16 liter.
Południowoamerykański to już liter 21. Tyle samo ma europarlamentarzystka i dźwiękonaśladownictwo. Trzy litery więcej – państwowoadministracyjny i fundamentalnoteologiczny.
Idźmy dalej, powinny pomóc liczebniki, np. studwudziestoośmiogodzinny – 26 liter to już coś. I rzut na głęboką wodę, a może by tak 49 liter: dziewięćsetdziewięćdziesięciodziewięcioipółletni. W tym miejscu daję za wygraną z poczuciem, nawet pewnością, że to nie najdłuższe polskie słowo i są jeszcze sporo dłuższe. Może ktoś zna?
A długie słowa w najbliższej mi gwarze śląskiej? Okazuje się, że swego czasu serwis gryfnie.com zorganizował plebiscyt na takie. Wygrały dwa z 24 literami każde: przesztajcherowalibyście, prziszpyndlikowalibyście.
Nie pękajmy z dumy. Szwedzi na widok naszych możliwości najwyżej wzruszą ramionami. Choćbyśmy się nie wiem jak wysilali, nie przebijemy ich: prac przygotowawczych do udziału w dyskusji nad systemem utrzymania wsparcia materialnego symulatora nadzoru z powietrza dla północno-wschodniej części artylerii nadbrzeżnej Bałtyku, czyli po szwedzku: Nordöstersjökustartilleriflygspaningssimulatoranlägeningsmaterielunderhållsuppföljningssystemdiskussioninläggförberedelsearbeten.
128 liter.
- 9.04.2020
- Brak komentarzy
- 1
- dyktando, polszczyzna