REZERWAT SEGIET. TAKI SPACER DOPIERO ZA ROK
Początek listopada, a zmieniło się wszystko. Na drzewach nieliczne liście, złocisty kobierzec zmienił barwę na ciemnobrązowy, a w powietrzu miodową słodycz wygrzanego lasu bukowego zastąpił posępny zapach butwienia, oznaczający nieuchronność kresu wegetacji. I powiedzieć, że to wszystko wydarzyło się zaledwie dwa tygodnie po mojej wyprawie i sesji zdjęciowej. Teraz mogę już tylko Segiet z tamtego niedzielnego popołudnia wspominać i zapraszać wszystkich chętnych na podobny spacer. Niestety, w takich okolicznościach przyrody dopiero za rok. Na osłodę pozostaje jego blogowa namiastka.
Nie może być inaczej, tym razem w relacji fotografie dominują – rezerwat w czasie złotej polskiej jesieni staje się miejscem zjawiskowym.
No dobrze, ale w końcu, gdzież ten Segiet? Kolejne odkrycie dla wielu, nawet tych, którzy na Górnym Śląsku mieszkają albo im się wydaje, że sporo o nim wiedzą. Prywatna, mała sonda wykazała, że zna go garstka. Trudno powiedzieć, czyja to wina, ale z drugiej strony, może dzięki temu w lesie o każdej porze roku tak spokojnie. A znajduje się on w samym centrum regionu, schowany pomiędzy Bytomiem a Tarnowskimi Górami.
Wejście od strony Bytomia wygląda tak,
a od Tarnowskich Gór tak.
Słaba znajomość miejsca może dziwić, ponieważ rezerwat stworzono już w 1953 roku. A wiedza, że dwa lata temu Segiet znalazł się jako piętnasty polski obiekt na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO – co nie jest ani proste, ani oczywiste – tylko potwierdza wyjątkowość miejsca.
Zachwycano się nim od dawna, nawet w latach 20. XX wieku, kiedy trwało jeszcze wydobycie rud cynku, ołowiu, a wcześniej, od średniowiecza, srebra. Do dzisiaj pozostałością szybów odkrywkowych są malownicze zapadliska, leje, natomiast w podziemnych labiryntach korytarzy znajduje się jedno z największych na świecie, a drugie co do wielkości zimowisko nietoperzy w Polsce. Pozostałością pracy górników jest wysoka na siedemnaście metrów hałda „Popłuczkowa”, nazywana także Czerwoną Górą, a przez fanów terenowych rowerów „red rock”, nawiązując do słynnej formacji skalnej w środkowej Australii.
W wydanej w 1929 roku książce „Osobliwości i zabytki przyrody województwa śląskiego” Andrzeja Czudka, znalazłem taki opis Segietu: „Nad samą granicą niemiecką rośnie las, w którym przeważa buk. Jest to śliczny las, jedyny w swoim rodzaju na Śląsku, który zasługuje na zachowanie (wł. hr. Henckel von Donnersmark).”
Dwadzieścia cztery hektary lasu bukowego. Niektóre okazy mają ponad 150 lat. Posągowe, majestatyczne drzewa z elegancką fakturą nagich pni osiągają wysokość nawet 40 metrów. Smugi światła przedzierające się przez wysokie i gęste korony dają złudzenie niespotykanej ostrości widzenia, a cisza przydaje zjawisku atmosfery katedralnej, skupionej powagi.
Raj, po prostu raj dla spacerowiczów i rowerzystów. Dendrolodzy twierdzą, że podobnie wiekowe lasy bukowe występują w Europie już tylko w dwóch miejscach – w okolicach Wiednia oraz właśnie na Górnym Śląsku. Z każdego miejsca w Polsce Segiet bliżej.
Swego nie znamy?
- 7.11.2019
- Brak komentarzy
- 1
- Katowice, Śląsk