SAŁATKA Z ŁĄKI
Sałatka z łąki – kulinarne marzenie. Pod warunkiem, że znajdziemy dobrą spiżarnię, czyli wiosenną, soczyście zieloną łąkę, oddaloną nieco od dróg i zabudowań. Z taką akurat w drugiej połowie kwietnia i w maju nie ma najmniejszych problemów. Właśnie podobną, w dziewiczo naturalnym stanie, mam niedaleko domu. Bez trudu znajduję na niej wszystkie składniki jednego z moich ulubionych dań o tej porze roku. Zebrane wkładam do wiklinowego koszyka; dotrą do kuchni z pewnością w lepszym stanie niż wyjęte z foliowej torby. No to zaczynamy!
1. Najpierw mniszek lekarski, potocznie zwany mleczem – nielubiany gość starannie pielęgnowanych trawników. Łatwo sobie wyobrazić zielone niebo, nie z jednym, a z tysiącami małych słońc gdzieś na odległej planecie. Tak odległej, że przybysza z Ziemi już nic nie dziwi. Nawet to, że może po tym niebie chodzić i nie spada.
Zrywam jedynie jasnozielone, małe liście mniszka. Stanowią podstawowy składnik mojej sałatki. Wiem, że z kwiatów można przygotować rodzaj syropu na jesienno-zimowe wzmocnienia, ale jeszcze nie próbowałem. Ciekawe, bo ten najpospolitszy chyba chwast ma własności lecznicze w całości: od korzenia, poprzez liście, łodygę i kwiat. Działa korzystnie przy chorobach wątroby, cukrzycy i skóry.
2. Kolejna roślina dość skutecznie strzeże dostępu do siebie. Do zbioru pokrzywy warto zabrać foliowe rękawiczki-jednorazówki, dzięki którym uda się delikatnie zerwać tylko najmłodsze, ledwo parzące, listki. Można je też dodawać do jajecznicy albo przyrządzać jak szpinak. Lepsze w smaku niż wiosną, przed okresem kwitnięcia, już nie będą, a działają wzmacniająco, krwiotwórczo i odtruwająco. Trochę „sianowate”, więc całości na pewno nie zdominują.
Syreniusz, szesnastowieczny badacz właściwości ziół pisał, że liście pokrzywy gotowane w winie „leczyły i czyściły żołądek, kurczenie w kiszkach i wywrotności w żywocie rozpędzały”.
3. Pora na babkę lancetowatą. Z dzieciństwa pamiętam, jak babcia przykładała mi liście na stłuczone kolana. Miała rację, bo badania dowiodły, że sok w nich zawarty uszczelnia naczynia krwionośne i przyspiesza odnowę naskórka.
Listki są małe, ale dosyć twarde, więc rozrywam je na kawałki.
4. Koniczyna w sporych ilościach. Nie ma wyraźnego smaku, łatwo się ją zbiera, rośnie wszędzie i ma działanie przeciwzapalne, uspokajające i przeciwnowotworowe. Dla pań mam dwie wiadomości: zwiększa ilość kolagenu w skórze i nie jest wskazana w okresie ciąży.
5. Na mojej łące rośnie też mięta. Co prawda, nie jest niezbędnym składnikiem, ale warto się o nią postarać. Kilka liści dodaje sałatce wspaniałego, orzeźwiającego aromatu. Prostej potrawie – nieco finezyjnego wyrafinowania.
No i wiadomo – pobudza wydzielanie soków trawiennych, dzięki czemu można zjeść jej jeszcze więcej.
6. Nie tylko dla dekoracji szukam drobnych kwiatów stokrotek (listki też można dołożyć, mają dużo witaminy C) i polnych bratków. Gwarantuję, to wszystko nie dość, że jadalne, to jeszcze poprawia czynności wątroby.
Poranny ptaszek będzie musiał ze zbiorem stokrotek – kwiatów światła poczekać. Dopiero, kiedy słońce znajduje się dosyć wysoko rozchylają płatki, po czym o zmierzchu znów zamykają. W medycynie ludowej słusznie uważa się, że „czyszczą krew”.
Komu by się chciało nazywać bratka fiołkiem trójbarwnym, jednak właśnie taka jest oficjalna nazwa tej rośliny. Sałatka z łąki może być wzbogacona o listki, pączki i całe kwiaty. Podobno płatki fioletowe są lepsze od żółtych, ale różnicy nie zauważyłem. Niewielka ilość olejku eterycznego ciekawie wzbogaca smak całości.
Przygotowanie jest szybkie, proste i przyjemne. Zwłaszcza, jeśli decydujemy się nie blanszować, czyli wkładać na moment do wrzątku, parzących liści pokrzywy (panowie, pamiętajmy – prawdziwy mężczyzna nigdy nie blanszuje!). Wszystkie składniki płuczę, lekko i delikatnie osuszam, większe kawałki ręcznie dzielę.
Polewam klasycznym sosem winegret (3 łyżki oliwy, 1 łyżka octu winnego, po łyżeczce musztardy i miodu, sól, pieprz).
Po wymieszaniu, górę posypuję stokrotkami, które mają lekko orzechowy smak i bratkami, ale bez przesady – te zawierają nieco goryczy.
Sałatka z łąki w tej odsłonie wygląda, co tu dużo mówić, kiczowato. Wolę pozostać przy określeniu – ekstrawagancko. Najważniejsze, że mam danie składające się z najświeższych, wyłącznie naturalnych składników. Zebranych w trakcie spaceru.
Co więcej, jeśli w słoiczku przygotowałem w domu sos, wziąłem trochę wody do spłukania liści i plastikowe tacki to po kilku minutach przygotowań mogę delektować się gotowym posiłkiem na upajająco pięknym łonie. Marzenia (zimowe) się spełniają.
- 25.04.2016
- komentarzy 9
- 0
- przepis, wiosna